Szkoła Podstawowa w Płonce im. Władysława Kwiecińskiego "Lubicza"

Statystyki

  • Odwiedziło nas: 731878
  • Do końca roku: 277 dni
  • Do wakacji: 84 dni

Kalendarium

Piątek, 2024-03-29

Imieniny: Marka, Wiktoryny

Kartka z kalendarza

Wycieczka do Białowieży - dzień trzeci

   Ostatni dzień naszej wycieczki, to pożegnanie z Puszczą Białowieską, bliskie spotkanie z ginącym zawodem i powrót do domu. Wszyscy odczuwali już trudy wycieczki z jej długimi wędrówkami. Nogi doskwierały a i atrakcje poprzedniej nocy odzywały się echem zmęczenia. Jednak postanowiliśmy w pełni wykorzystać i te, ostatnie chwile w białowieskich stronach.

   Rozpoczęliśmy dzień, tradycyjnie, śniadaniem. Kilku uczestników z trudem udało się dobudzić, ale na śniadanie stawili się wszyscy zainteresowani.

   Po zakończeniu posiłku, w przeciągu godziny spakowaliśmy bagaże, posprzątaliśmy kwatery i zapakowaliśmy wszystko, co potrzebne do autokaru. Wyjechał on do wsi Browsk, gdzie miał na nas oczekiwać. My sami, po pożegnaniu z gospodarzami, ruszyliśmy pieszo przez las do umówionego miejsca. Ten kilkukilometrowy spacer, był naszym ostatnim bezpośrednim spotkaniem z puszczą. Zmęczenie dawało się we znaki wszystkim, ale staraliśmy się zachować czujność, gdyż co krok napotykaliśmy ciekawe miejsca, przy których pan Sławek wygłaszał krótkie prelekcje na temat ochrony środowiska, życia dzikich zwierząt i gospodarki leśnej. Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już na drodze do Browska, w zagubionej w lasach wsi Masiewo. Sielski krajobraz tonących wśród zieleni opuszczonych zabudowań, korespondował tam z pięknie utrzymanymi zagrodami, z nienagannie wystrzyżonymi trawnikami. Po kilku minutach marszu ujrzeliśmy okazały dąb rosnący nieopodal siedziby Nadleśnictwa Browsk. Za chwilę podjechał autokar a my pożegnaliśmy puszczę i jej mieszkańców.

   Ostatni etap naszej trzydniowej podróży prowadził do Muzeum Kowalstwa i Ślusarstwa prowadzonego przez pana Stanisława Mierzwińskiego w Hajnówce. Poznaliśmy tam tajniki jednego z najpopularniejszych niegdyś, a obecnie niemal zupełnie zapomnianego, zawodu kowala. Spotkanie miało charakter teoretyczny i praktyczny. Na początku wysłuchaliśmy opowieści o historii wytopu i obróbki metali, o zawodzie kowala i charakterze jego pracy. Następnie przeszliśmy do prawdziwej kuźni i mogliśmy własnoręcznie popróbować trudów zawodu, kując wielokilogramowymi młotami prawdziwe żelazo. No, trzeba przyznać, że nie było łatwo, o czym sam się miałem okazję przekonać...

   Każda wycieczka się kiedyś kończy. Wspomnienia mijanych krajobrazów, przeżyte chwile, poznani ludzie, ustapią nowym, świeżym wrażeniom, ale już zawsze będą stanowić część nas, będą ciekawym fragmentem naszego życia i nas samych. W drodze do domu w spokoju odpoczywaliśmy po trudach wędrówek i natłoku wrażeń. Zjedzony przed drogą powrotną w Hajnówce obiad rozleniwił nas do tego stopnia, że wielu wycieczkowiczów udało się na poobiednią drzemkę.

   Dojechawszy do Lublina pożegnaliśmy naszego pilota. Do zobaczenia panie Sławku na szlaku, gdzieś, kiedyś.... A my, na koniec wycieczki, postanowiliśmy odwiedzić niezawodnego McDonaldsa, by zjeść jeszcze jeden posiłek i...wydać pozostałe w kieszeniach drobne. Cóż, nikt nie protestował. Godzinę potem, pod naszą szkołą, powitaliśmy oczekujących już na nas rodziców...

 

 

  

  

 

Autor: Tomasz Wypych